Kiedy pochodzący z Wietnamu inwestorzy postanowili osiąść w Polsce na stałe, wiedzieli, że potrzebują miejsca, które pozwoli im znaleźć równowagę pomiędzy pracą, a czasem spędzonym z bliskimi. Niemal 300-metrowy dom znajdujący się na skraju Lasu Kabackiego wydawał się być idealny dla pięcioosobowej rodziny. Jego aranżacją zajęła się architektka Magdalena Kostrzewa-Świątek z biura projektowego Tissu Architecture, która na życzenie klientów we wnętrzach rezydencji połączyła nie tylko odmienne potrzeby jej mieszkańców, ale i dwie różne kultury – Wschodu i Zachodu – prezentując prawdziwie wnętrzarskie yin i yang.
„Harmonia” to słowo, które idealnie oddaje charakter projektu stworzonego przez zdolną architektkę, bo aranżacyjną równowagę widzimy tu na każdym kroku. W konsekwentnym doborze naturalnych materiałów, stonowanej kolorystyce, celowo powielanych wzorach i elementach dekoracyjnych oraz motywie przewodnim balansującym na styku tradycji Azji i Europy. Inwestorom zależało, by wnętrze domu było subtelnym odzwierciedleniem więzi łączącej ich z przodkami i nawiązywało do azjatyckich korzeni, a jednocześnie było eleganckie i nowoczesne, pełne funkcjonalnych rozwiązań, niezbędnych przy trójce dzieci. Z połączenia tych pozornie sprzecznych inspiracji powstał projekt nietuzinkowy, zaskakująco spójny i niepozbawiony odrobiny orientalnej nonszalancji.
Wietnamska życzliwość – salon
Otwarta strefa dzienna, na którą składa się salon, dwie jadalnie (oficjalna i prywatna) oraz kuchnia, to serce całego domu. I choć jej metraż może budzić respekt, zastosowane przez architektkę z Tissu Architecture sprytne rozwiązania budują przytulny klimat. Niepełne ściany i przeszklone drzwi dzielące salon i część kuchenną kreują mniejsze przestrzenie, pozwalając mieszkańcom na bycie razem lub oddzielnie – wedle aktualnych potrzeb. W samym centrum pokoju dziennego króluje rozłożysta, jasna kanapa (zgodnie z zasadami feng shui ustawiona frontem do wejścia) ubrana w delikatne plamy barwnych poduszek. To one wprowadzają do wnętrza odrobinę kolorystycznego rozprężenia, brylując na tle neutralnej palety beży, brązów i czerni. Choć wprawnemu oku nie umknął też subtelne akcenty brudnego różu i granatu, sukcesywnie powielane w różnych pomieszczeniach.
Mimo stonowanej kolorystyki we wnętrzach tego warszawskiego domu nie ma miejsca na nudę. Bo prym wiedzie tu przemyślana kompozycja geometryzujących form i wzorów. Regularne desenie tapet, grafitowe lamele okalające ściany i w końcu ażurowe elementy zdobiące sufit nieustająco kradną spojrzenia, a dzięki powtarzalności kształów, barw i materiałów budują upragiony przez inwestorów balans. Całość aranżacji dopełniają rozwiązania tyleż eleganckie, co i na wskroś funkcjonalne. Proste formy mebli i praktycznej zabudowy równie skutecznie ukrywają dziecięce skarby, jak i przedmioty należące do ich rodziców. Harmonii nie burzy nawet słusznych gabarytów telewizor, który zawieszony na lśniącej, czarnej ścianie, wtapia się w nią niczym prawdziwy kameleon.
W pięciu smakach – kuchnia i strefa jadalniana Na praktyczne rozwiązania architektka Magdalena Kostrzewa-Świątek postawiła także w kuchni, która dla klientów miała szczególne znaczenie. Gotowanie i wspólne jedzenie to bowiem bardzo ważny element wietnamskiej kultury, ale i stały punkt w codziennym harmonogramie każdej rodziny. Dlatego w tej części domu doskonale sprawdziła się minimalistyczna zabudowa skrywająca pojemne półki i skrytki na orientalne przyprawy i składniki, z których powstanie niejedna wyśmienita zupa phở czy śniadaniowa bánh mì. Ale by aromatyczne zapachy wietnamskiej kuchni nie drażniły nadto nosów głodnych domowników, architektka pomyśła też o rozwiązaniu, które pomoże zatrzymać wonności tam, gdzie ich miejsce. Mowa o wspominanych już przeszklonych, szprosowych drzwiach oddzielających kuchnię i salon. W razie potrzeby zamknięte, w porze obiadowej zapraszają mieszkańców domu na sycący posiłek, ukrywając się za przepięknie zdobionym drewnianym panelem, pokrytym reliefowymi, liniowymi wzorami, które przywodzą na myśl tradycyjną chińską grę Tangram.
Ale jeśli wciąż czujemy niedosyt wschodnich inspiracji, z pewnością odnajdziemy je w reprezentacyjnej jadalni, znajdującej się po drugiej stronie salonowego kominka. Ta strefa skrywa prawdziwą niespodziankę i marzenie każdego miłośnika roślin – ogromną dekorację wykonaną z żywego mchu, której kształt nawiązuje… do rodzinnego kraju mieszkańców. Soczysta zieleń pachnącego lasem chrobotka doskonale prezentuje się w połączeniu z prostym, drewnianym blatem znajdującego się nieopodal stołu, granatowymi krzesłami wykończonymi miękkim welurem i śnieżnobiałą, chińską porcelaną. A gdyby wciąż było nam mało, po przeciwnej stronie pomieszczenia stanęła pokaźnych rozmiarów przeszklona gablota, która zgodnie z tradycją Dalekiego Wschodu, służy jako prywatne miejsce kultu przodków. Lustra stanowiące główny element spektakularnej witryny zostały wprowadzone do wnętrza nieprzypadkowo. Bo nie tylko optycznie powiększają niewielką przetrzeń, ale też rozpraszają światło i, wedle wierzeń gospodarzy, pomnażają pozytywną energię. A wartości tej ostatniej nie sposób przecenić. Być może dlatego lustra znalazły się również w holu, tworząc lśniącą, elegancką taflę skrywającą w sobie wejście do prywatnej przetrzeni rodziców – sypialni. Zaaranżowana w wyciszającej palecie bieli, szarości i modnego toupe, pozwala wybrzmieć prawdziwej bohaterce tego wnętrza, czyli florystycznej tapecie biegnącej przez ścianę oraz całą długość sufitu, i budującej oś pomieszczenia. Jej dopełnieniem jest klasyczna zabudowa meblowa oraz oryginalne, podwieszane oświetlnie.
O an quan – królestwo dziecięcych zabaw
O ile parter jest przestrzenią wspólną wszystkich domowników, o tyle piętro to zdecydowanie dziecięce królestwo, w którym znalazło się miejsce na otwartą bawialnię z pianinem i stołem do odrabiania lekcji, trzy sypialnie i oddzielną łazienkę. Tutaj polerowana stal, lustra i naturalne drewno – wprowadzające do wnętrz elegancję i nutę luksusu – niespodziewanie zaczynają odgrywać zupełnie inną rolę. I tak szklana tafla nie tylko powiększa przestrzeń, ale buduje też iluzję dodatkowego przejścia ukrytego za spiekiem kwarcowym zdobiącym klatkę schodową. Lśniące stalowe lamele, widziane już na parterze, tu zostały wyposażone w okrągłe elementy o pastelowej kolorystyce, śmiało powtórzonej w dziecięcych sypialniach. Nawet klasyczny w swej formie instrument został potraktowany z przymrużeniem oka i obok antycznego popiersia swoje miejsce znalazło na nim popiersie psa. Bo cóż lepiej motywuje do ćwiczeń muzycznych standardów niż odrobina humoru, która sprawia, że wnętrza tego domu nieustannie żyją, pulsując energią jego mieszkańców – trochę wschodnią, odrobiną zachodnią – ale z pewnością łączącą się w perfekcyjny yin i yang.
Autorką projektu jest Magdalena Kostrzewa-Świątek z biura projektowego TISSU Architecture.
Zdjęcia wykonał Yassen Hristov